Byl dosc spokojny okres,specjalnie nic sie nie dzialo.Bez wiekszych fajerwerkow,nadeszly trzy dni eksplozji ,no moze nie eksplozji ale prawdziwe wielkiej radosci.Potem powrot na ziemie ,znow szara rzeczywistosc i jesien za oknem.Wracam do siebie, mam sie juz lepiej-a wszystko to nadzieja-matka glupich.Ja ja kocham
Mowi sie ze nadzieja umiera ostatnia-moja nadzieja jest trudna do zajebania,ciesze sie ze tak jest dzieki temu mam sile,sile na zmiany,ktorych sie niby boje, ale juz chyba czas a narodzil sie plan...
a to sie nigdy nie zmieni